czwartek, 26 czerwca 2014

Słodkości czyli rozpraszania ciąg dalszy :)

   Dietę ŻP stosuję już prawie dwa miesiące, ale kimże ja jestem jak nie zwykłym człowiekiem, toteż chwile słabości mi się zdarzają. Nagle ni stąd ni zowąd zapach jakiś znajomy zaleci, a to nieopatrznie na stronę kulinarną wejdę... Jednak zęby twardo zaciskam i słodkości na wyciągnięcie ręki trzymam. Tak sobie obiecałam, że na wyciągnięcie ręki je trzymać będę. Był nawet moment, że zastanawiałam się czy gdyby ktoś mi rzucił a ja bym paszczęką złapała to byłoby złamanie tej zasady czy nie? Ręce trzymałabym wtedy z tyłu. Rozważania na ten temat trwały czas jakiś, ale z braku środków na pomoc prawniczą, która w tym wypadku wydała mi się niezbędną, porzuciłam nadzieję na rozwianie wątpliwości w tym temacie.  Postanowiłam kuchnię omijać szerokim łukiem. Zasiadłam przed komputerem i zaczęło się skakanie po wiadomościach. Oczywiście wybierałam te niezbyt aktualne, żeby nie daj Boże się nie zdenerwować, boć przecie wiadomo, że człek wkurzony głodny się robi. Podkusiło mnie, przeczytać dlaczego Polki nie chcą rodzić dzieci. Z badań statystycznych dowiedziałam się, że po pierwsze Polki nie rodzą bo nie mają stałego partnera, po drugie bo nie mają stałej pracy (czyt. śmieciówki), po trzecie bo nie mają własnego lokum, a na wynajem ich nie stać (patrz po drugie). Reszta przyczyn była marginalna, te pozycje były obłożone przez pytane Polki największym procentowym poparciem. Wydało mi się, że sprawa jest jasna i tu wszelkie rozważania można odłożyć na półkę, ale dyskusja była długa i namiętna tyle, że o niczym. Padało wiele "mądrych" wypowiedzi, które miały jeden plus - skutecznie mnie rozproszyły. Porzuciłam internet i udałam się z psem na spacer, by choć odrobinę otrząsnąć się. Po drodze w mej wyobraźni roiły się tysiące kobiet przekonanych, że powinny mimo wszystko urodzić. Byłyby same, bo partnera stałego (o mężu nie wspominając) brak, mieszkałyby chyba pod mostem i odżywiały się wygrzebanymi z ziemi korzonkami, bo lokum brak a śmieciówkę po zajściu w ciążę zaraz by straciły. Pomyślałam sobie, że te moje rodaczki to jednak rozważne kobiety są, bo przecież powiedzenie, że - jak Pan Bóg da dzieci, to da i na dzieci - można spokojnie między bajki włożyć.
Po powrocie w pielesze domowe postanowiłam rozproszyć się metodą tradycyjną czyli haftem. Wydało mi się to o wiele bezpieczniejsze :)







34 komentarze:

  1. Cudne i bardzo apetyczne te babeczki.... Znam te chwile słabości doskonale...I niestety ostatnio za często mi się zdarzają (wymówka - jak wiadomo - zawsze się znajdzie).Muszę się chyba postawić do pionu - albo poproszę o to brata, bo jemu to perfekcyjnie wychodzi. I skutecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadzór zewnętrzny w moim wypadku nie wchodzi w grę, będę się stawiać;))
      Pozostaje mi autokontrola... nie ma lekko, oj nie! Jednak dla chcącego nic trudnego:)

      Usuń
  2. Ale piękne... Wybrane motywy świadczą chyba o tym, że masz wielką ochotę na słodkości. Po cichu przyznam, że ja też.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chęć mam, ale rozum podpowiada, żeby trzymać się od nich z daleka :)))

      Usuń
  3. Dzielna jesteś, wytrwania życzę. Babeczki cudnie smakowite. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Ludzie rzucają alkohol, narkotyki, hazard... to ja rzucę słodycze :)

      Usuń
  4. Babeczka hafcikowa fantastyczna!!!!! Ja od długiego czasu stosuję dietę cola, herbatka, czekolada:) Jak na razie kilogramów nie przybywa:) w ciąży mogłam bezkarnie zjadać całe duże czekolady, pochłaniać paczki ptasiego mleczka, serki homogenizowane..... Kilogramów dodatkowych? Hm... brak!
    Dlatego, każdy dla siebie powinien znaleźć najlepszą dietę jaką może:)
    Co do Polek i dzieci... temat długi jak rzeka! Myszki moje są wyczekane, upragnione, jednym pocieszkiem nie zdążyliśmy się niestety nacieszyć.... Nie mamy swojego mieszkania, nie mamy ślubu....Bóg dał nam dzieci, i daje na dzieci! Ślub już w przygotowaniach:) Mieszkanie dalej będziemy wynajmować, jak od kilku lat, tylko miejsca się zmieniały ze względu na pracę:) Oboje jak na razie pracujemy, no ja na razie na wychowawczym:) Myszek daje radę:) Nasza praca jest na szczęście w takich kategoriach, że zawsze i wszędzie znajdziemy nową:) I tego życzę innym, by znaleźli sobie taką pracę, która będzie ich zamiłowaniem, pasją i praca do której chodzą z radością a nie z konieczności! W planach na razie to się przez rok nie zmieni:) Ale najgorsze jest jedno! Zdrówko- którego niestety za żadne pieniądze nie możemy sobie od tak po prostu kupić, w sklepie, w aptece, zrobić czy zamówić nowego..
    No to już nie marudzę a jak chcesz schrupać babeczkę, nie odmawiaj sobie:))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też żyłam na diecie Prince Polo i Polo Cockta, albo paczka kruchych herbatników z cukrem i słoik dżemu, ale... to było 20 lat temu :) Teraz nie zawsze dietę wybieram sama, czasem dyktuje ją organizm. Zjeść i skręcać się z bólu? Nieee, to bez sensu działać wbrew własnemu organizmowi.
      Cieszę się, że układa Ci się w życiu, ale myślę że zawdzięczacie to zawodowi, który zapewnia środki do życia. Uwierz mi są rzesze ludzi żyjących prawie, albo już całkiem na dnie, dla których przetrwanie kolejnej zimy jest problemem spędzającym sen z oczu. Namawianie ich by poszli na żywioł i sprawili sobie kolejne dziecko jest niemoralne, tak jak dziwienie się ich decyzjom.
      Babeczki nie schrupię, ale na pewno powstaną następne hafty ;)))

      Usuń
  5. Mądre te Twoje rozważania;) Coś w tym jest, bo korzonkami to my faktycznie dzieci nie wyżywimy...a muffina słodka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te hafty rzuciły mnie na kolana :) Jest jeszcze parę... :))

      Usuń
  6. I co znikl moj post..o zesz, ten bloger zwariowal;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak to?! Zeżarł blogger paskudnik... Ja protestuję! Napisz jeszcze raz, plizzzzz:)
      Buźka :))

      Usuń
    2. Zosiu, cos takiego bylo, ze o tym "rozmnazaniu" to pogaadmy sobie przy winie:)

      Usuń
    3. Aaa, chętnie, chętnie nie ma to jak dobre winko :))) w dodatku w tak miłym towarzystwie :))

      Usuń
  7. A ja pod prąd. Moja Młoda nie chce mieć dzieci, bo nie czuje bluesa i tyle. A takich Polek jest wiele i może jeszcze więcej byłoby, gdyby umiały oprzeć się społecznemu terrorowi "Bo każda kobieta powinna mieć dziecko".
    Słodkości śliczne i bardzo dopracowane:)
    Piję piwko, jem orzeszki i kicham na diety:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ma całkowite prawo do tego, tak uważam. Ja rozumiem, że są kobiety które czują się tak dobrze w macierzyństwie, że mogłyby mieć nawet dziesięcioro, ale narzucanie tego modelu wszystkim kobietom uważam za przejaw ucisku na miarę średniowiecza. Może jeszcze pojawi się ktoś, kto wpadnie na pomysł by palić na stosach te kobiety, które nie czują powołania do macierzyństwa ;) Równouprawnienie powinno polegać na tym, żeby każda z nas mogła znaleźć swój sposób na życie i by jej decyzje szanowano.
      Piwka nie piję, jak mi się już zdarzy to zalewam je sokiem, ale ten czyn Ślubny zwie herezją ;)) Ja tez kicham na diety, ja tylko ograniczam ilość spożywanych pokarmów, żeby nie mieć takich problemów jak Pendolino, który nie zmieścił się na dworcu ;)))
      Buźka!

      Usuń
    2. No fakt- pendolino mnie przekonał... chyba ciut mniej zjem jutro na kolację:) Twój mąż ma rację- lanie soku do piwa to wprost profanacja.
      Miłej niedzieli:)

      Usuń
    3. Dlatego nie piję piwa, co będę obrażać uczucia innych ;))) A los Pendolino straaaszny... ;)))

      Usuń
  8. Słodkie te babeczki i pięknie wyhaftowane. Mnie ostatnio udało się zgubić kilogramy dzięki pracy z maluchami, dają czasem popalić, oj, dają! Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta dieta odpada, wykształcenia pedagogicznego nie posiadam a na wnuki się nie zanosi ;))) Wyżyję się w hafcie, uprzedzam lojalnie, że będą następne :)
      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  9. Apetyczny hafcik, od razu mam ochotę na coś słodkiego. Polki rodzą mniej, bo bezpłodność jest coraz częstsza, a ponadto nie mają poczucia bezpieczeństwa. Nam nie było lekko, soboty były pracujące, USG w ciąży nie wykonywano, więc wielu nieprawidłowości nie widziano i o zwolnienie lekarskie było trudno, ale pracy się nie traciło, żywność była tania i samotne matki miały duże wsparcie. W okresie walki z komunizmem, kiedy zakup pieluch wpisywano do dowodu osobistego, a po kaftaniki jeździło się do NRD, to na przekór wszystkiemu, w Polsce wzrósł przyrost naturalny. Może jakiś bodziec jest potrzebny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bezpłodność jest częstsza bo zanieczyszczenie środowiska jest coraz większe, ale nic się z tym nie robi... Poczucie bezpieczeństwa jest najważniejsze i myślę, że baby boom z lat 80-tych zawdzięczamy wbrew pozorom właśnie temu. Weszły płatne urlopy wychowawcze, była pewność jutra... Dziś nie ma nic pewnego.
      Hafcików będzie ciąg dalszy :))

      Usuń
  10. Moja ulubiona babeczka :) pięknie wyszedł hafcik
    Pozdrawiam
    An

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam, że nie tylko babeczki lubimy takie same :) Ja też jestem zagorzałą fanką Lesia Chmielewskiej ;-D Tę książkę powinno się przepisywać na receptę przy depresji :)
      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  11. Przyznam Ci sie Zosiu do małego grzeszku. A może wcale nie takiego małęgo?! Otóż w niedzielę nasmazyłam naleśników. Utarłam białego sera z cukrem. A potem oboje z męzem obżarliśmy sie tym dobrodziejstwem czujac takie niebo w gębie, że niech sie wszelkie ciasta, lody i inne delicje schowają!
    A od poniedziałku znowu zupki, owoce, warzywa, chlebek razowy i łuskany namiętnie, palony słonecznik, który uwielbiam, ale który ponoć bardzo tuczy!
    Czy żałuję zjedzenia tych nalesników? Nie! Byłam jedząc bardzo szczęsliwa a kilogramów nie przybyło, wiec jest ok. Moze i w tę niedzielę też cos w tym stylu przekąszę? Och, myslę, iż czasem trzeba sobie dać chwilke wytchnienia i dziecięcej radosci na tej naszej szalonej, życiowej huśtawce! A co Ty o tym sądzisz Zosiu?! :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olgo to żaden grzech :) Ja odstawiłam całkowicie słodycze kupne, tzn., batoniki, wafelki, cukierki i inne w tym typie. Tego się wystrzegam jak diabeł święconej wody :) Reszta mojej diety polega na tym, że jem małe porcje, coby nie przeciążać mojego żołądka. I to działa, bo brzuszek i to całkiem spory już w 80% straciłam. :)) Czuję się lżejsza, w nocy mnie żołądek nie budzi, po posiłkach się nie skręcam. Życie stało się piękniejsze!
      Raz w tygodniu robię szaleństwo kulinarne, czasem ciasto a czasem ... naleśniki :))) Kiedy wyście jedli naleśniki z serem, my jedliśmy - naleśniki z jagodami :))) Wygląda na to, że nadajemy na jednej fali i to nie tylko kulinarnej :)) Jutro sobota i znowu przygotuję jakieś szaleństwo. Jeszcze nie wiem co, bo po całych latach uczę się żyć na luzie.
      Ascezie mówię zdecydowane nie! Jednak rozsądek zapraszam jak najbardziej :)) "Aurea mediocritas" jak mawiali starożytni - złoty środek jest najlepszy!
      Przesyłam moc buziaków i ściskam Cię mocno! :))

      Usuń
    2. Cieszę sie Zosiu tymi naszymi podobieństwami i wspólnotą, nie tylko co do upodobań kulinarnych!:-)) I wiesz co? Znowu w wolnych chwilach, miedzy kurnikiem a polem po raz setny chyba czytam sobie nasze ukochane "Noce i dnie". Och, ilez tam mądrosci zyciowej! Ile Barbary jest w Oldze a Bogumiła w moim Cezarym! I zawsze, przy kazdej lekturze znajduję cos nowego.Stamtąd płynie tyle spokoju, oddechu, wzruszenia...
      A co do smakołyków na jutro, to też jeszcze nie wiem, co to będzie. Może ciasto drożdzowe z owocami a może jakaś "bogata" sałątka?
      I ja mocno Cię ściskam Zosiu, ciepłę myśli o poranku zasyłając!:-))

      Usuń
    3. Ty też?! I ja znowu się wzięłam za ulubioną lekturę, to chyba jakaś telepatia :) Z każdym rokiem, który mi przybywa, przybywa doświadczeń i za każdym razem czytając tę książkę inaczej ją odczytuję. To co kiedyś dziwiło teraz nagle staje się zrozumiałe...
      U mnie dziś piernik :))
      Buziaki posyłam wraz z życzeniami miłej lektury ;))

      Usuń
  12. Jakie piękne! :) Chciałabym umieć takie robić :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Zosieńko! Czytam i wzdycham. Przez pół swojego życia, a już trochę przeżyłam , po urodzeniu bliźniaków przybyło mi raptem, nawet nie wiem kiedy , parę kilogramów a mówią , że przy karmieniu piersią ubywa! I na wszystkie sposoby starałam się je zrzucić, ale nic to nie dawało , waga zatrzymała się w miejscu jak zaczarowana. Minęło wiele....lat i dałam sobie spokój z dietą! Fakt, nie jest to jakaś kolosalna nadwaga, a skoro taka podobam się mojemu mężowi, to w czym problem? można by rzec?, a w zdrowiu odpowiem.Bo z ...dziesiątka na karku należy się po prostu dopieszczać i dbać jak tylko się da, aby zobaczyć jak nasze dzieci dorastają, zakładają rodziny....i tam takie...Pozdrawiam Cię cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano właśnie Basiu, człowiek chciałby się jeszcze po tym ziemskim padole pokolibać troszeczkę i dlatego łatwo mi przyszło poważnie ograniczyć słodkości. Nie będę sobie skracać życia dla batoników. Szczerze mówiąc wątpię, żebym odzyskała młodzieńczą sylwetkę, ale brak bólów żołądkowych jest wystarczającą nagrodą. Jeszcze trochę żeby ulżyć kręgosłupowi i będzie super :))
      Pozdrawiam gorąco!

      Usuń
  14. Ale smakowicie wyszły Ci te hafty.
    Fajnie się czyta o wysiłkach dietetycznych innych osób, pałaszując właśnie gofra z bitą śmietaną i truskawkami.
    Polki nie chcą przede wszystkim rodzić w Polsce;- i co do przyczyn to się zgadzam z Tobą. Coś o tym wiem z własnego podwórka. Szwagier ma sześcioro wnucząt i tylko jedno mieszka w Polsce, bo z szóstki jego dzieci tylko jedna córka została w Polsce. A poza tym znam kilka młodych i nieco starszych małżeństw, które starają się od lat o dziecko bez skutku. Czasem sama się zastanawiam co jest tego przyczyną.
    Ściskam Dorota

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam to uczucie, sama tak patrzyłam na innych przez lata :) Jednak przyszła kryska na Matyska i ja też zaczęłam mieć problemy z wagą. Fakt jest faktem, że zawdzięczam te problemy sama sobie. Sama nabroiłam sama naprawię.
      Myślę, że przyczyny są dwie - ekonomia i zanieczyszczone środowisko i tak naprawdę na jedno i drugie mamy niewielki wpływ. Wielcy tego świata pewnie mogliby coś zrobić, ale mają inne problemy... pewnie ważniejsze ;)
      Ściskam mocno! :))

      Usuń